Info

Suma podjazdów to 35910 metrów.
Więcej o mnie.

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2014, Wrzesień3 - 0
- 2014, Sierpień5 - 0
- 2014, Lipiec11 - 2
- 2014, Czerwiec16 - 0
- 2014, Maj18 - 1
- 2014, Kwiecień14 - 2
- 2014, Marzec18 - 0
- 2014, Luty16 - 0
- 2014, Styczeń9 - 0
- 2013, Lipiec17 - 4
- 2013, Czerwiec5 - 0
- 2012, Październik7 - 0
- 2012, Wrzesień14 - 0
- 2012, Sierpień13 - 0
- 2012, Lipiec17 - 2
- 2012, Czerwiec17 - 4
- 2012, Maj21 - 0
- 2012, Kwiecień23 - 6
- 2012, Marzec20 - 0
- 2012, Luty5 - 2
- 2012, Styczeń8 - 4
- 2011, Grudzień16 - 4
- 2011, Listopad27 - 2
- 2011, Październik26 - 2
- 2011, Wrzesień17 - 2
- 2011, Sierpień5 - 0
- 2011, Lipiec1 - 0
- DST 118.00km
- Sprzęt Author Horizon
- Aktywność Jazda na rowerze
Trójstyk (Herczawa, Jaworzynka)
Piątek, 5 sierpnia 2011 · dodano: 30.11.2011 | Komentarze 0
Zaplanowałem okrążenie tam przez Czechy i z powrotem przez Polskę. W planach było też ewentualnie zajechanie do Świerczynowca i Czarnego i stamtąd przeskok do Jaworzynki, ale nie byłem przekonany co do możliwości swobodnego przejazdu. Poza tym, tradycyjnie już, lekko pobłądziłem w Czechach.
Cieszyn - Trzyniec - Navsi - no cóż - asfalt z betonem i beton z asfaltem.
Przejazd przez Jabłonków - żałuję, mogłem zrobić jakieś zdjęcia.
Za Jabłonkowem takie niepozorne rondko, z którego zjechałem o jedną odnogę za wcześnie.
Ale jednocześnie wjechałem w bardzo ładną okolicę - świetna nawierzchnia, widoki, stylowe chatki, potoczek płynący wzdłuż drogi. Mimo że ciągle lekko w górę, jechało się znakomicie. W końcu zatrzymałem się na polance, gdzie z lewej, prawej i przed sobą miałem tylko góry i las - byłem w Łomnej Górnej. :)
Obrót o 180 stopni i z powrotem na wspomniane rondo. Bez zdjęć, jakoś tego dnia miało być w nie ubogo.
Po jakimś czasie znalazłem się w okolicach byłego czesko-słowackiego przejścia granicznego. Decyzja - skręt do Herczawy. Od tego miejsca bardzo trudny odcinek trasy - naprzemienne strome zjazdy i podjazdy. Trochę się to wszystko ciągnęło.
Trójstyk - wreszcie dotarłem, mniej więcej równo z deszczem.
Dalej już prosto - Jaworzynka, Istebna, Kubalonka, Wisła, Ustroń, Cieszyn. Pod Kubalonkę wjechałem, ale jeden z podjazdów w Istebnej mnie przerósł, podszedłem więc i na górze zrobiłem przystanek.
Licznik pozakał ok. 118 km, co jest najdłuższą trasą, jaką udało mi się pokonać w jeden dzień. Był to też pierwszy poważniejszy test jazdy w SPD.
Rozważam wciąż sens wożenia aparatu - bez niego może mógłbym zostawić w domu też plecak.