Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi polda z miasteczka Cieszyn. Mam przejechane 17064.10 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.37 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 35910 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy polda.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2014

Dystans całkowity:363.35 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:33.03 km
Więcej statystyk

Passo dello Stelvio

Wtorek, 1 lipca 2014 · dodano: 14.07.2014 | Komentarze 0

Nieprzypadkowo wybrałem Park Narodowy Stelvio na wakacyjny wyjazd w góry, bo gdzie indziej szosowiec może szukać nieba na ziemi. No albo piekła - przełęcze do wyboru: Stelvio, Gavia, Foscagno, Mortirolo, Tonale... - wszystkie blisko dostępne z Bormio. Do wyboru miałem jedną, bo nie tylko rowerem człowiek żyje.

Wyjazd z Sant' Antonio i przez Bormio...w śnieg. Ten był pewny (na szczęście nie na drodze), bo dzień wcześniej podchodziliśmy z Agą pod Piz Umbrail z przełęczy Umbrail, leżącej po drodze na Stelvio. Plan był taki, żeby (w miarę) na spokojnie podjechać i podczas zjazdu robić zdjęcia, co okazało się trafnym rozwiązaniem.

Jeszcze rzut oka w stronę Gavii, która dała nam się dwa razy we znaki,



na rower i rozgrzewkowy zjazd do Bormio.

Miasteczko malutkie, ale nawet w środku tygodnia, około godziny 10. panował tam niemały ruch. Ale nie było nad czym się zastanawiać, tylko zmierzać w ustalonym, zresztą bardzo dobrze oznaczonym kierunku.

Początkowo jedzie się dość lekko, można powiedzieć, że nawet przez drobny las. Po drodze kilka serpentyn i w tle góry. Rowerzystów w sumie niewielu - większość szosowcy, kilku na MTB, jakaś starsza para na tandemie elektrycznym.

Pierwsza przeszkoda na trasie - galerie - jak nazywają Włosi tunele i półtunele. W środku wąsko, ciemno, raczej nierówno i w wielu miejscach z góry leje się na głowę obfity strumień wody. Dobrze, że są raczej krótkie, jest ich niewiele i są usytuowane jeden po drugim tylko na początku podjazdu.


Widoczne trzy z prawej strony w kierunku centralnym, czwarty tuż poza obrysem z prawej strony.

Dalej to już tylko przyjemność z jazdy i widoków - nitka drogi, serpentyny, wodospady, krowy dzwoniące przy drodze niczym kibice.






Czasami roboty drogowe, ale rowerzyści jednogłośnie nie zatrzymywali się na czerwonym.



A w tle już przełęcz Umbrail (chatki z lewej) i Stelvio (chatki z prawej). W tym momencie nie było wątpliwości, że ta druga jest ponad granicą śniegu.
I jeszcze spojrzenie z drugiej strony.



No i zaczyna się zima w lipcu. Ale szosa za to niczego sobie.



Gdy do celu pozostają już niespełna trzy kilometry, zaczyna się też ścianka. Jest wyraźnie stromiej niż poprzednio i nie popuszcza ani na moment. A jest już tak blisko.



Do tego słońce gdzieś się schowało i zaczęły powoli opadać płatki śniegu.

Ale udało się!



Szybkie zdjęcie, kurtka ubrana i na dół, żeby nie zamarznąć.

Robienie zdjęć w drodze powrotnej okazało się trafnym wyborem, bo dłonie drętwiały z zimna na tyle, że hamowanie przestawało być zbyt pewne. A tak przerwa na moment, parę zakrętów i znowu postój.

Wrażeń i emocji nie da się opisać ani sfotografować. Warto przejechać ten dystans chociażby tylko po to, aby zdobyć przełęcz.