Info

Suma podjazdów to 35910 metrów.
Więcej o mnie.

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2014, Wrzesień3 - 0
- 2014, Sierpień5 - 0
- 2014, Lipiec11 - 2
- 2014, Czerwiec16 - 0
- 2014, Maj18 - 1
- 2014, Kwiecień14 - 2
- 2014, Marzec18 - 0
- 2014, Luty16 - 0
- 2014, Styczeń9 - 0
- 2013, Lipiec17 - 4
- 2013, Czerwiec5 - 0
- 2012, Październik7 - 0
- 2012, Wrzesień14 - 0
- 2012, Sierpień13 - 0
- 2012, Lipiec17 - 2
- 2012, Czerwiec17 - 4
- 2012, Maj21 - 0
- 2012, Kwiecień23 - 6
- 2012, Marzec20 - 0
- 2012, Luty5 - 2
- 2012, Styczeń8 - 4
- 2011, Grudzień16 - 4
- 2011, Listopad27 - 2
- 2011, Październik26 - 2
- 2011, Wrzesień17 - 2
- 2011, Sierpień5 - 0
- 2011, Lipiec1 - 0
- DST 53.40km
- Sprzęt Haibike Speed SL
- Aktywność Jazda na rowerze
Passo dello Stelvio
Wtorek, 1 lipca 2014 · dodano: 14.07.2014 | Komentarze 0
Nieprzypadkowo wybrałem Park Narodowy Stelvio na wakacyjny wyjazd w góry, bo gdzie indziej szosowiec może szukać nieba na ziemi. No albo piekła - przełęcze do wyboru: Stelvio, Gavia, Foscagno, Mortirolo, Tonale... - wszystkie blisko dostępne z Bormio. Do wyboru miałem jedną, bo nie tylko rowerem człowiek żyje.
Wyjazd z Sant' Antonio i przez Bormio...w śnieg. Ten był pewny (na szczęście nie na drodze), bo dzień wcześniej podchodziliśmy z Agą pod Piz Umbrail z przełęczy Umbrail, leżącej po drodze na Stelvio. Plan był taki, żeby (w miarę) na spokojnie podjechać i podczas zjazdu robić zdjęcia, co okazało się trafnym rozwiązaniem.
Jeszcze rzut oka w stronę Gavii, która dała nam się dwa razy we znaki,
na rower i rozgrzewkowy zjazd do Bormio.
Miasteczko malutkie, ale nawet w środku tygodnia, około godziny 10. panował tam niemały ruch. Ale nie było nad czym się zastanawiać, tylko zmierzać w ustalonym, zresztą bardzo dobrze oznaczonym kierunku.
Początkowo jedzie się dość lekko, można powiedzieć, że nawet przez drobny las. Po drodze kilka serpentyn i w tle góry. Rowerzystów w sumie niewielu - większość szosowcy, kilku na MTB, jakaś starsza para na tandemie elektrycznym.
Pierwsza przeszkoda na trasie - galerie - jak nazywają Włosi tunele i półtunele. W środku wąsko, ciemno, raczej nierówno i w wielu miejscach z góry leje się na głowę obfity strumień wody. Dobrze, że są raczej krótkie, jest ich niewiele i są usytuowane jeden po drugim tylko na początku podjazdu.
Widoczne trzy z prawej strony w kierunku centralnym, czwarty tuż poza obrysem z prawej strony.
Dalej to już tylko przyjemność z jazdy i widoków - nitka drogi, serpentyny, wodospady, krowy dzwoniące przy drodze niczym kibice.
Czasami roboty drogowe, ale rowerzyści jednogłośnie nie zatrzymywali się na czerwonym.
A w tle już przełęcz Umbrail (chatki z lewej) i Stelvio (chatki z prawej). W tym momencie nie było wątpliwości, że ta druga jest ponad granicą śniegu.
I jeszcze spojrzenie z drugiej strony.
No i zaczyna się zima w lipcu. Ale szosa za to niczego sobie.
Gdy do celu pozostają już niespełna trzy kilometry, zaczyna się też ścianka. Jest wyraźnie stromiej niż poprzednio i nie popuszcza ani na moment. A jest już tak blisko.
Do tego słońce gdzieś się schowało i zaczęły powoli opadać płatki śniegu.
Ale udało się!
Szybkie zdjęcie, kurtka ubrana i na dół, żeby nie zamarznąć.
Robienie zdjęć w drodze powrotnej okazało się trafnym wyborem, bo dłonie drętwiały z zimna na tyle, że hamowanie przestawało być zbyt pewne. A tak przerwa na moment, parę zakrętów i znowu postój.
Wrażeń i emocji nie da się opisać ani sfotografować. Warto przejechać ten dystans chociażby tylko po to, aby zdobyć przełęcz.